- No dobrze kochani, dzisiaj skupimy się bardziej na szczegółach. Na początek zbieramy szybko koniska i zabieramy się do roboty - powiedziałam, kręcąc się po kwarcowym podłożu. Konie były dzisiaj dużo spokojniejsze i ćwiczenie wyszło niemalże bezbłędnie. Po otrzymaniu 5 zebranych koni mogliśmy przejść dalej.
- Przygotowałam dla Was kilka ćwiczeń mających na celu uaktywnienie zadu i pracy nóg, bo własnie tym dwóm elementom poświęcimy dzisiaj czas - objaśniłam, po czym poprosiłam żeby wszyscy pokrótce się rozgalopowali. Ja w tym czasie zabrałam się na ustawianie pierwszej konfiguracji z drążków.
Wiem, że rysunki są zabójcze, ale robiłam je na szybko w paintcie... |
- Uelastycznij kontakt. Miękka ręka w łokciu - upomniałam mężczyznę, poczekałam aż dojadą do końca i wywołałam najmłodszą amazonkę. Fleur, jako że jechała na kucyku miała najtrudniejsze zadanie. Rembrandt musiał bowiem wyciągnąć krok, by zmieścić się w odstępach przewidzianych dla dużych koni. Widać było, że bardzo mu to nie pasowało i zaczął walczyć z dziewczyną. W bardzo krótkim czasie spienił się i zaczął machać głową, siłą powstrzymywany przed galopem.
- Nie dajemy mu zejść aż się uspokoi. Spróbuj prowadzić go bliżej środka i wyhamowywać dosiadem a nie ręką - poleciłam, nie mogąc przepuścić kucykowi złego zachowania. Trochę czasu upłynęło zanim postanowił odpuścić, ale efekty zaczęły być widoczne. Co prawda nadal nie rozluźnił grzbietu i potylicy, ale postanowiłam go nie męczyć. Małymi kroczkami do celu. Caprioli również się spieszyło, chociaż chętniej przyjęła rękę jeźdźca i już na pierwszym okrążeniu dała się uspokoić. Wild Lone i Lazy Zake ku mojej uciesze nie mieli żadnych problemów, przez co mogliśmy przejść dalej. Zarządziłam chwilę stępa i zaczęłam zmieniać ustawienie drążków.
- Teraz prawie to samo, ale w galopie. Poruszacie się kłusem po śladzie, wywołana para rusza galopem, ustawia się i wjeżdża na woltę na 3 okrążenia w półsiadzie - powiedziałam na tyle donośnie, by wszyscy mnie usłyszeli i ustawiłam się z boku. Kolejność przejazdów była identyczna, co w kłusie. Zutto na figurę wszedł okrągłym, rytmicznym galopem, ładnie unosząc przody. Nie wszyscy było jednak idealnie. Notorycznie wypadał zadem, co było wręcz niedopuszczalne.
- Nie odstawiaj łydek, pamiętaj o ograniczaniu zadu - podpowiedziałam i cierpliwie poczekałam na efekty. Antoni w 100% zastosował się do wskazówki i na ostatnim okrążeniu para pokazała pełną klasę. Kucyk - jak się okazało - wcale nie spuścił z tonu, a wręcz przeciwnie. Wypadał to łopatką, to zadem, mocno napierając na wędzidło i skupiając się jedynie na jeździe do przodu. Tym razem również dałyśmy mu czas na uspokojenie się. Dopiero za 7 okrążeniem opanował się, poprawił jakość galopu, doszedł do wędziła, lekko podstawił zad i co najważniejsze - zaczął współpracować.
- Świetnie! Możesz dać mu odpocząć - pochwaliłam parę i zaprosiłam Jacea. Capriola zdążyła opanować emocje spowodowane widokiem nowych koni i szła dość spokojnie. Brakowało jej sporo przepuszczalności w potylicy, ale mogłam to przeżyć, zważając na fakt, że dopiero nad tym pracowałyśmy. Koń Bernice mocno płaszczył foule, przez co krzywo wypadał pomiędzy drążkami i całość wyszła mu bardzo niechlujnie.
- Nie może iść taki rozwleczony. Zjedź, pozbieraj go i spróbuj jeszcze raz. - Dziewczyna wykonała moje polecenie, chociaż Wild wcale nie chciał się zaokrąglić. Na szczęście ostatecznie - po krótkiej wymianie zdań - osiągnęli kompromis, co bardzo mnie cieszyło. Lazy Zake jak na razie szedł niczym nie wzruszony, robiąc ćwiczenia trochę od niechcenia, aczkolwiek poprawnie.
Ponownie pozwoliłam na chwilę stępa dla odpoczynku i zaczęłam majsterkować.
- Ostatnie na dziś ćwiczenie, łączące wszystko w całość. Poruszacie się po ósemce - tłumaczyłam, drepcząc po figurze dla ułatwienia - Połowę z niebieskimi drążkami jedziecie kłusem, w miejscu stycznym przechodzicie w galop i jedziecie fioletowe. Każdy po dwa razy. - skończywszy swój wywód, wywołałam reprezentantów Anarkii. Antoni bardzo pewnie prowadził swojego konia, który wszedł na ósemkę sprężystym kłusem, miękko przeszedł przez drążki i na środku sprawnie zagalopował. W przejściu zabrakło płynności, ale nadrobił to zgrabnymi drążkami w galopie. Za drugim razem było tylko lepiej. Fleur i kucyk zdążyli się dotychczas nieco bardziej zgrać i ochłonąć. Zmęczony Rembrandt ochoczej reagował na pomoce, nie gnał i utrzymywał stosunkowo dobrej jakości galop, dochodząc nawet do ręki blondyneczki.
- Super! Pochwal go! - zareagowałam radośnie na ową zmianę, widząc, że nasze starania nie poszły na marne. Capriola nadal zmagała się ze sztywnym, lekko ustawionym pod kątem łbem. Jace próbował nawet działać coś w tym kierunku, ale ostatecznie odpuścił, skupiając się na drążkach. Do Wilda i Bernice nie miałam zastrzeżeń. Całość pojechali poprawnie, nie czepiając się kilku drobnych błędów w postawie czy ustawieniu. Podobnie było z Lazy Zakiem, który widocznie uwydatnił pracę zadu, podniósł przód i zaangażował wszystkie kończyny.
- Dobrze Kochani, na dzisiaj koniec! Każdy z Was zrobił kawał dobrej roboty. Rozstępujcie się porządnie, odprowadźcie zwierzaki i zapraszam na obiad.
Pani Charlotta przygotowała same pyszności. Z sowicie zastawionego stołu każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Wieczorem cała czwórka opuściła Summer Berry z nowym bagażem doświadczeń.
** Planuje niedługo zrobić konsultacje skokowe. Byliby chętni?
Super konsultacje, dały mi trochę wskazówek jak pisać treningi dla ujeżdżeniowców ;) A konsultacje skokowe jak najbardziej! ;)
OdpowiedzUsuńJa na skoki jak najbardziej :) a konsultacje świetne :)
OdpowiedzUsuń