Aktualności

* Startujemy na Virtual Stable Association, Liliowej Zatoce & Hipodromie Dynasty
* Przyjechała do nas klacz hanowerska - Petit Coeur, która po aklimatyzacji zasili nasze szeregi w skokach przez przeszkody.
* Zaktualizowaliśmy nasz katalog ofert. Zachęcamy do składania zamówień! Pojawił się również kalendarz, gdzie możecie sprawdzić planowane w Summer Berry wydarzenia i zawody.
* New! Bugatti zdobył swoją pierwszą *!

piątek, 16 czerwca 2017

II Konsultacje skokowe - cz.1

Niezmiernie cieszył mnie fakt, że po raz kolejny organizacja konsultacji w naszej stajni wypaliła i bardzo szybko uzbierała się cała grupka spragnionych wrażeń jeźdźców. W Summer Berry od samego rana panowała poruszenie - Eddie wraz z Matem szykowali stajnie na przyjazd koni, Pani Charlotta pichciła coś w kuchni aż strach było jej przeszkadzać, a reszta sprzątała obejście i przygotowywała sypialnie dla naszych gości. Ja zaś miałam najprzyjemniejszą fuchę ze wszystkich możliwych - miałam dopilnować, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Wkrótce - sporo przed czasem - na dziedziniec zajechała pierwsza, dobrze znana mi przyczepa z Anarkii. Z auta wysiadła uśmiechnięta Esmeralda, z którą szybko się przywitałam i poleciałam na tył zobaczyć co przywiozła. Moim oczom ukazał się piękny, skarogniady ogier, którego jeden ze stajennych sprawnie zabrał do stajni na odpoczynek. Właścicielka Anarkii zaczęła wyładowywać przywiezione szpargały, a w międzyczasie dotarła również Elvia i Daniel z Far Horizons Stud. Wtedy zrobiło się już małe zamieszanie, bo trzeba było odprowadzić kolejne dwa kopyciaki i odnieść jeszcze więcej sprzętu, a to nie był koniec. Karen i Agnes przyjechały nieco później, ale niemalże w tym samym czasie i wtedy byliśmy już w komplecie. Razem z Trevorem dzielnie pomagaliśmy naszym gościom, aż wreszcie całą grupą osiedliśmy w altanie koło domu, gdzie już czekał na nas poczęstunek.
- Częstujcie się gołąbeczki - do spróbowania przeróżnych przysmaków zawzięcie zachęcała nasza gosposia, co rusz przynosząc coś nowego z domu.
- Od rana nie wpuszczała nikogo do kuchni - zaśmiał się Trevor, gdy Charlotta ponownie zniknęła za tarasowymi drzwiami. I nic dziwnego, bo było tu mnóstwo różności - od świeżych owoców, po pyszne ciasta i orzeźwiające kompoty oraz lemoniady.
- Zawsze wracam od Was przejedzona - zażartowała Esmeralda i władowała do buzi wielką, czerwoną truskawkę. Było w tym trochę prawdy, bo Charlotta traktowała nas jak swoje dzieci i wmuszała ogromne porcje żywnościowe.
Gdy wszyscy się najedli i odpoczęli po męczących podróżach, zaprowadziłam całą grupę na górę i tam rozdzieliłam pokoje. Nikt nie protestował, więc ostatecznie Elvia trafiła do pokoju z Danielem, Agness do pokoju naszej Cameron, Agness do Blanki, a Esmeralda do Christiane. Dasz dom był duży, ale ze względu na równie dużą liczbę domowników musieliśmy sobie jakoś poradzić. Co prawda drugą opcją było wyeksmitowanie Cameron i Blanki do Christiane i wtedy cały pokój byłby wolny, ale naszym gościom na szczęście nie przeszkadzali lokatorzy.
Niestety aktualnie termometry pokazywały 30*C w cieniu, więc z jakimikolwiek treningami musieliśmy poczekać do wieczora (ah, Hiszpania!). Była to dobra okazja do rozmów i ogólnej integracji, więc większość wolnego czasu spędziliśmy w salonie, śmiejąc się i grając w różne gry. Daniel - pomimo tego, że był rodzynkiem w grupie - mógł liczyć na wsparcie Trevora i Jace'a, którzy szybko przygarnęli go pod swoje skrzydła i uwolnili od ''stada bab''.
Wieczorem, gdy było już ''tylko'' 24*C zadecydowałam o zebraniu tyłków. Jeźdźcy pobiegli się przebrać i przyszykować konie, a ja miałam jeszcze chwilę dla siebie. Do grupy 5 osób dołączył również Jace z Bugattim i Cameron z Eo. Nasi kadrowicze mieli przy okazji służyć pomocą przyjezdnym, bo teren Summer Berry był rozległy i wbrew pozorom można było się tu pogubić.
Gdy wreszcie dotarłam na parkur piaszczysty, który był największym z obiektów, grono jeźdźców stępowało w rozsypce. Postanowiłam nie ingerować w samą rozgrzewkę, która była kwestią indywidualną. W końcu byli tu same doświadczone osoby, toteż nie musiałam się martwić o kwestie bezpieczeństwa.
- Jak już wiecie, dzisiaj będziemy się starali zaaktywizować zady waszych koni oraz skupimy się na ogólnej gimnastyce. Część koni ma tendencje do obciążania przodu, a my będziemy dążyć do tego, żeby wszystkie pchały się zadem i widocznie go angażowały - zaczęłam gadać, jak to zwykle miałam w zwyczaju, w między czasie nosząc sobie drążki. Po chwili na parkurze pojawił się również Trevor, który jak na dżentelmena przystało, przyszedł żeby mi z tym pomóc.
- Bardzo przyjemne efekty dają przejścia, których w samej rozgrzewce powinno być dużo. W szczególności stój-kłus oraz stój-galop - kontynuowałam, mówiąc na tyle głośno, żeby wszyscy bez problemu mnie usłyszeli.
Wkrótce wszystkie koniska były rozgrzane i gotowe do pracy, więc przystąpiliśmy do pierwszego ćwiczenia. Zatrzymałam się przed dużym kołem (około 30 metrów średnicy), na którym drągi ustawione były co 3.2 metry.
- Elvia, pojedziesz pierwsza? - zapytałam, na co dziewczyna od razu skinęła głową. Obok było druga, identyczna konstrukcja, na którą Trevor zaprosił Cameron.
- Wjedź galopem na koło w prawie wpierw z ustawieniem do wewnątrz, a następnie ustaw ją na zewnątrz. Tak, by na lepszą stronę musiała oprzeć się na pomocach od tej gorszej i wygiąć się do zewnątrz. To samo zrób na drugą stronę, tylko zacznij od ustawienia jej do zewnątrz, a dopiero potem normalnie do wewnątrz na lewo - poleciłam i zaczęłam obserwować efekty. Trevor na figurze obok robił to samo, w identyczny sposób instruując naszą zawodniczkę.
Po 4 okrążeniu podniosłam co jeden drąg na cavaletti na wysokość 20 cm. Po zmianie kierunku znów wszystkie drągi leżały na ziemi i dopiero po 4/5 okrążeniu poniosłam je wszystkie analogicznie, jak wcześniej. Pillowtalk ewidentnie wiedziała o co dziewczynie chodzi i bez problemu wykonała ćwiczenie na obie strony.
- Dobrze, pochwal!
Dalej Esmeralda poszła do Trevora, a ja przywołałam Karen. Halango był ospały i średnio chciało mu się podnosić nogi. Dziewczyna obudziła go pacnięciem bacika po dupce, w reakcji na co z irytacją skulił uszy, ale zaczął się bardziej przykładać. No, przynajmniej teraz.
Kolejna była Agnes, a Daniel trafił na drugą figurę.
- Pamiętaj, by nie przesadzić na wodzy, bo się schowa. Przepychaj go skrupulatnie łydką i dosiadem, zgięcie lekko sugeruj wodzą. Rozluźniaj go, bo jak odegnie grzbiet, to nic nie zrobisz - powiedziałam, kiedy na prawo po zmianie ustawienia DRP zaczął uciekać na wewnętrzne pomoce. Wszystkie konie podczas pracy na kole - świadomie lub nie - zaczęły się zaokrąglać z drąga na drąg i co raz lepiej i elastyczniej pracować ciałem. Co jakiś czas tylko rzucałam komentarz dotyczący sylwetki jeźdźca, ale ogólnie było całkiem nieźle.
Kolejna w kolejce była TAKA gimnastyka ( Mamy drąg | 2.5m| krzyżak | ok. 3.3m | drąg | ok. 3.3m | drąg (po ukosie w obie strony) | ok 3.2m | krzyżak | ok. 3.3m | drąg | ok. 3.2m | krzyżak | ok. 3.3m | drąg | ok. 3.2m | krzyżak | drąg ok. 3.3m. Od drąga ''po ukosie'' wszystkie następne są na łuku, a nie prostej jak na obrazku xD Czyli takie półokręgi)
Pierwsza tym razem jechała Esmeralda.
- Zakłusuj z nim aktywnym tempem na lekkim zebraniu i najedź ciasnym zakrętem na krzyżak z kłusa. Następnie zostać w galopie, jadąc raz na lewo po drągach do końca, a raz na prawo. Czyli po prostu jedź tzw. Y. Analogicznie jedź na krzyżak raz z prawej raz z lewej - nakazałam, czekając aż rozpoczną. Wysokość pierwszego krzyżaka to 60cm i na razie nie podnosiłam więcej. Kopytny na początku szedł całą kombinację wycofany, ale szanujący drągi, dlatego z przejazdu na przejazd dodawałam krzyżaki (te co na obrazku), by finalnie stanęło ich 1+3+3=7 na wysokości 60cm.
Magnetic Eo poradził sobie z tym zadaniem wyśmienicie, bo ostatnio też to ćwiczyliśmy i wiedział już z czym to się je. Bugatti trochę się pogubił w trakcie, ale nie zaważyło to na żadnej zrzutce. Był po prostu zbyt mocno pobudzony ilością nowych koni.
Kolejny był Daniel ze swoim siwym Ressurected.
- Czekaj do końca! Bądź z tyłu, wręcz przesadnie. Niech się skupi na zadzie i zacznie go angażować wraz z plecami - poleciłam, go ogier zaczął spłaszczać skoki, lekko bo lekko, ale na pewno nie można było nazwać tego staraniem z się z jego strony. Identycznie było w przypadku Karen & Halango (a może nawet bardziej, bo kopytny ewidentnie ignorował tą wysokość). Agnes i Elvia poradziły sobie dobrze.
Następnie zarządziłam chwilę przerwy i podwyższyłam całość do 1m wysokości. Pierwsza jechała Karen, bo chciałam zobaczyć jak jej wierzchowiec zareaguje na taką zmianę.
- Jeżeli nie chce się cofnąć i pójść w górę, daj mu skoczyć płasko. Niech się uderzy i zobaczy, że ciężko się wyratować - powiedziałam. I faktycznie, przez pierwsze dwa przejazdy gniady wyglądał na mocno skupionego, przy trzecim się nudząc i pukając w ostatnie kopertki - nie zrzucając ich jednak. Takie podejście zaczęło mnie nudzić, dlatego bez większych ceregieli podeszłam do pierwszej koperty wtrakcie czwartego przejazdu i w momencie, kiedy wybił się do lotu nieznacznie podniosłam drąga. A że ten znowu chciał skoczyć płasko, to idealnie wpadł w niego uderzając się. Widziałam, że dalej poszedł wyraźnie zdziwiony tym co się stało, ale znów zaczął podnosić nogi.
- Dobrze, pochwal go. Chwila przerwy, niech przemyśli to, co się stało.
Zarówno Pillowtalk jak i The Mad Hatter nakręcili się już na skoki i przy pierwszych najazdach dosyć ciężko było ich ogarnąć. Dopiero praca na ciasnej, trudnej wolcie ostudziła ich zapędy.
Bugatti również załapał o co chodzi i dzielnie podnosił wszystko nogi, idąc śladami swojego starszego kolegi ze stajni.
Agnes na kucyku - który z wiadomych przyczyn miał ciężej - również radziła sobie bardzo dobrze.
Znowu nastąpiła chwila przerwy, a ja zamieniłam krzyżaki na stacjonaty 100-110cm.
Znowu pierwsza jechała Karen, jako że miała aktualnie największy problem ze swoim koniem.
- Najedź na to 4 razy. Tylko spokojnie, bo teraz może być ostrożniejszy. W końcu coś go ''zaatakowało'' - uprzedziłam, ciekawa efektu. Okazało się, że Halango zapałał to, co chciałam mu przekazać i dużo efektywniej pracował cielskiem w obawie, że znowu pojawi się jakaś niespodzianka.
- Super! Pochwal go, jest dobrze.
Dalej była Agnes i Lancelot. Ogier wydawał się być nieco zdziwiony wysokością, aczkolwiek nie przełożyło się to na złe zachowania. Szedł niczym burza, skacząc wszystko z zapasem.
- Bądź czujny, nie spóźnij się, ale też nie wyprzedź go. Wszystko na pilnującej łydce - tym razem skierowałam moje słowa do Daniela, który był w identycznej sytuacji jak właścicielka Anarkii.
The Mad Hatter zaś zrzucił drugą i trzecią stacjonatę, od razu pokorniejąc (prawdopodobnie poczuł drążki)
Gdy wszyscy przejechali i przez tą wysokość, nastąpiła następna przerwa. Przeszłam na środek ustawiając jedną przeszkodę na jednej przekątnej, a na drugiej drugą. Jak szło się domyśleć, jeźdźcy mieli jeździć po ósemce. Jedna przeszkoda była zabudowaną stacjonatą z podmurówką i ze wskazówką, a druga okserem z okrągłymi basenikami i również wskazówką. Obie o wysokości 100cm, czyli nie za wysokiej. Akurat, by obyli się nieco ze straszakami.
Pierwszy jechał Daniel
- Najedź wpierw na stacjonatę, następnie na oksera. Cały czas zostać w aktywnym galopie i nie pomagaj mu za wiele w dojeździe. Specjalni ma wskazówkę, by nie męczył go odskok, a skupił się na skoku. Pilnuj, bo może kombinować. Najedź na każdą dwukrotnie - zaleciłam.
Ressurected już na samym wstępie próbował wyłamać, ale szybka reakcja Daniela, który użył bata, wymusiła na nim oddanie skoku. Po tej próbie nie kombinował więcej.
Pillowtalk Elvi również usiłowała spylić na bok.
- Pilnuj jej do końca! Trochę spokojniejsza ręka w dojeździe! Niech nie skupia się na majzlowaniu w pysku, tylko na jeździe naprzód!
Kucyk Agnes pomimo najmniejszych gabarytów szedł niczym burza, widocznie czerpiąc z tego dużą frajdę.
Bugatti również zawahał się przed podmurówką, przez co musiał w ostatnim momencie ratować sytuację. Na szczęście się udało. Magnetic zaś zdawał się być dzisiaj w wyśmienitej formie i dosłownie nic go nie ruszało.
Po zakończeniu tego ćwiczenia, zarządziłam koniec. Na pierwszy trening wystarczy.
- Rozstępować i zapraszam na kolację! - krzyknęłam i udałam się u boku Trevora do domu.

Dajcie znać, jak się Wam podobało! Niedługo 2 część. 

3 komentarze: