wtorek, 29 marca 2016

Konsultacje ujeżdżeniowe cz. 2

Na drugi dzień, po obfitym śniadaniu cała gromada ruszyła do stajni, żeby przygotować swoje konie na kolejny trening. Podobnie jak wczoraj umówiliśmy się już na hali, gdzie pojawiłam się po pewnym czasie. Tym razem dołączył do nas Jace i nasza siwa hanowerka - Capriola. Zaraz po tym, jak wszystkie pary przeprowadziły rozgrzewkę, wyszłam na środek obiektu i powiodłam spojrzeniem po każdym z osobna.
- No dobrze kochani, dzisiaj skupimy się bardziej na szczegółach. Na początek zbieramy szybko koniska i zabieramy się do roboty - powiedziałam, kręcąc się po kwarcowym podłożu. Konie były dzisiaj dużo spokojniejsze i ćwiczenie wyszło niemalże bezbłędnie. Po otrzymaniu 5 zebranych koni mogliśmy przejść dalej.
- Przygotowałam dla Was kilka ćwiczeń mających na celu uaktywnienie zadu i pracy nóg, bo własnie tym dwóm elementom poświęcimy dzisiaj czas - objaśniłam, po czym poprosiłam żeby wszyscy pokrótce się rozgalopowali. Ja w tym czasie zabrałam się na ustawianie pierwszej konfiguracji z drążków.

Wiem, że rysunki są zabójcze, ale robiłam je na szybko w paintcie...

- Praca na drążkach i cavalettkach jest najlepszą metodą na koński zad, a z tego co wczoraj udało mi się zaobserwować, część koni ma z tym problem. Na początek coś łatwego. Wszyscy poruszają się kłusem po śladzie, a wywołani wjeżdżają na woltę. Pierwsze okrążenie w lekkim półsiadzie, drugie w anglezowanym. - zarządziłam i chwilę później wywołałam pierwszą parę, czyli Antoniego i jego knabstruppa. Zutto ani trochę nie przejął się zadaniem. Wszedł na figurę w pełnej harmonii, lekko wyciągając go przodu głowę i bez żadnego stuknięcia przechodząc całość.
- Uelastycznij kontakt. Miękka ręka w łokciu - upomniałam mężczyznę, poczekałam aż dojadą do końca i wywołałam najmłodszą amazonkę. Fleur, jako że jechała na kucyku miała najtrudniejsze zadanie. Rembrandt musiał bowiem wyciągnąć krok, by zmieścić się w odstępach przewidzianych dla dużych koni. Widać było, że bardzo mu to nie pasowało i zaczął walczyć z dziewczyną. W bardzo krótkim czasie spienił się i zaczął machać głową, siłą powstrzymywany przed galopem.
- Nie dajemy mu zejść aż się uspokoi. Spróbuj prowadzić go bliżej środka i wyhamowywać dosiadem a nie ręką - poleciłam, nie mogąc przepuścić kucykowi złego zachowania. Trochę czasu upłynęło zanim postanowił odpuścić, ale efekty zaczęły być widoczne. Co prawda nadal nie rozluźnił grzbietu i potylicy, ale postanowiłam go nie męczyć. Małymi kroczkami do celu. Caprioli również się spieszyło, chociaż chętniej przyjęła rękę jeźdźca i już na pierwszym okrążeniu dała się uspokoić. Wild Lone i Lazy Zake ku mojej uciesze nie mieli żadnych problemów, przez co mogliśmy przejść dalej. Zarządziłam chwilę stępa i zaczęłam zmieniać ustawienie drążków.
- Teraz prawie to samo, ale w galopie. Poruszacie się kłusem po śladzie, wywołana para rusza galopem, ustawia się i wjeżdża na woltę na 3 okrążenia w półsiadzie - powiedziałam na tyle donośnie, by wszyscy mnie usłyszeli i ustawiłam się z boku. Kolejność przejazdów była identyczna, co w kłusie. Zutto na figurę wszedł okrągłym, rytmicznym galopem, ładnie unosząc przody. Nie wszyscy było jednak idealnie. Notorycznie wypadał zadem, co było wręcz niedopuszczalne. 
- Nie odstawiaj łydek, pamiętaj o ograniczaniu zadu - podpowiedziałam i cierpliwie poczekałam na efekty. Antoni w 100% zastosował się do wskazówki i na ostatnim okrążeniu para pokazała pełną klasę. Kucyk - jak się okazało - wcale nie spuścił z tonu, a wręcz przeciwnie. Wypadał to łopatką, to zadem, mocno napierając na wędzidło i skupiając się jedynie na jeździe do przodu. Tym razem również dałyśmy mu czas na uspokojenie się. Dopiero za 7 okrążeniem opanował się, poprawił jakość galopu, doszedł do wędziła, lekko podstawił zad i co najważniejsze - zaczął współpracować.
- Świetnie! Możesz dać mu odpocząć - pochwaliłam parę i zaprosiłam Jacea. Capriola zdążyła opanować emocje spowodowane widokiem nowych koni i szła dość spokojnie. Brakowało jej sporo przepuszczalności w potylicy, ale mogłam to przeżyć, zważając na fakt, że dopiero nad tym pracowałyśmy. Koń Bernice mocno płaszczył foule, przez co krzywo wypadał pomiędzy drążkami i całość wyszła mu bardzo niechlujnie. 
- Nie może iść taki rozwleczony. Zjedź, pozbieraj go i spróbuj jeszcze raz. - Dziewczyna wykonała moje polecenie, chociaż Wild wcale nie chciał się zaokrąglić. Na szczęście ostatecznie - po krótkiej wymianie zdań - osiągnęli kompromis, co bardzo mnie cieszyło. Lazy Zake jak na razie szedł niczym nie wzruszony, robiąc ćwiczenia trochę od niechcenia, aczkolwiek poprawnie. 
Ponownie pozwoliłam na chwilę stępa dla odpoczynku i zaczęłam majsterkować. 

- Ostatnie na dziś ćwiczenie, łączące wszystko w całość. Poruszacie się po ósemce - tłumaczyłam, drepcząc po figurze dla ułatwienia - Połowę z niebieskimi drążkami jedziecie kłusem, w miejscu stycznym przechodzicie w galop i jedziecie fioletowe. Każdy po dwa razy. - skończywszy swój wywód, wywołałam reprezentantów Anarkii. Antoni bardzo pewnie prowadził swojego konia, który wszedł na ósemkę sprężystym kłusem, miękko przeszedł przez drążki i na środku sprawnie zagalopował. W przejściu zabrakło płynności, ale nadrobił to zgrabnymi drążkami w galopie. Za drugim razem było tylko lepiej. Fleur i kucyk zdążyli się dotychczas nieco bardziej zgrać i ochłonąć. Zmęczony Rembrandt ochoczej reagował na pomoce, nie gnał i utrzymywał stosunkowo dobrej jakości galop, dochodząc nawet do ręki blondyneczki. 
- Super! Pochwal go! - zareagowałam radośnie na ową zmianę, widząc, że nasze starania nie poszły na marne. Capriola nadal zmagała się ze sztywnym, lekko ustawionym pod kątem łbem. Jace próbował nawet działać coś w tym kierunku, ale ostatecznie odpuścił, skupiając się na drążkach. Do Wilda i Bernice nie miałam zastrzeżeń. Całość pojechali poprawnie, nie czepiając się kilku drobnych błędów w postawie czy ustawieniu. Podobnie było z Lazy Zakiem, który widocznie uwydatnił pracę zadu, podniósł przód i zaangażował wszystkie kończyny. 
- Dobrze Kochani, na dzisiaj koniec! Każdy z Was zrobił kawał dobrej roboty. Rozstępujcie się porządnie, odprowadźcie zwierzaki i zapraszam na obiad. 

Pani Charlotta przygotowała same pyszności. Z sowicie zastawionego stołu każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Wieczorem cała czwórka opuściła Summer Berry z nowym bagażem doświadczeń. 

** Planuje niedługo zrobić konsultacje skokowe. Byliby chętni? 

2 komentarze:

  1. Super konsultacje, dały mi trochę wskazówek jak pisać treningi dla ujeżdżeniowców ;) A konsultacje skokowe jak najbardziej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja na skoki jak najbardziej :) a konsultacje świetne :)

    OdpowiedzUsuń