niedziela, 1 lutego 2015

TRENING: og. Alternative Way & og. Rolls Royce & og. Chaos Amir & og. Krakatau & og. Magnetic Eo

  • Alternative Way & Trevor
  • Rolls Royce & Cameron
  • Chaos Amir & Christiane 
  • Krakatau & Boksi 
  • Magnetic Eo & Jace
x.Trener: ---
x. Rodzaj Treningu: skoki
x. Data i miejsce: 04.02.2015, Summer Berry

Byłam umówiona z ekipą na trening skokowy. Mieliśmy ruszyć nieco skokową kadrę, w tym nowiutkiego, świeżutkiego konia - Rolls Royca. Podczas gdy reszta przygotowywała swoje rumaki, ja wraz z Blancą udałyśmy się na dużą halę, by poustawiać przeszkody. Zadanie było jednak utrudnione o tyle, że mieliśmy konie które na co dzień chodziły klasy w rozbieżności od L aż po C. Dlatego też parkur składający się z 7 przeszkód ustawiłyśmy na 100cm, coby później można go podwyższyć wedle upodobań. Dodatkowo postawiłyśmy pół metrową stacjonatę z 3 cavaletkami przed, która miała posłużyć do rozgrzewki. Całość prezentowała się następująco:
  1. Stacjonata 100cm
  2. Stacjonata 100cm 
  3. Okser 100cm 
  4. Stacjonata 100cm 
  5. a stacjonata 100cm
  6. b stacjonata 100cm 
  7. tripplebarre 100cm 
 Zadowolone z siebie wróciłyśmy do stajni, zobaczyć jak się sprawy miewają. Jako, że wszyscy byli gotowi (łącznie z moim Krakiem którego łaskawie przygotował mi Eddie), zabraliśmy potrzebny sprzęt i udaliśmy się na hale. Tam ustawiliśmy się w rozsypce i każdy rozpoczął swoją indywidualną rozgrzewkę.
Krakatau był dzisiaj widocznie pobudzony. Szedł energicznie do przodu już w stępię, ładnie pracując nogami oraz szyją. Dałam mu nieco dłuższe wodze, coby się rozluźnił i po dwóch okrążeniach hali przystąpiliśmy do treściwej rozgrzewki. Do kłusa wyszedł chętnie z zadu, od razu obierając właściwe tempo. Szybko udało mi się go zebrać, dzisiaj wyjątkowo dobrze współpracował. Kilka wolt, pół wolt oraz serpentyn żeby powyginał się na boczki. Pilnowałam by ładnie wpisywał się w łuk i nie wypadał z niego ani zadem ani łopatką. Następnie troszkę wyciągania i skracania kroku (z tym ćwiczeniem również nie było problemu). Na koniec jeszcze kilka przejść z kłusa do galopu, z galopu do kłusa oraz ze stój do galopu i z galopu do stępa. Tym akcentem zakończyliśmy, poklepałam go i pozwoliłam przejść do stępa na chwilkę przerwy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Reszta par również już kończyła, dlatego mogliśmy przejść do skoków.
Na początek każdy po dwa najazdy na niziutką stacjonatę. Konie nie musiały się nawet za bardzo wysilać żeby ją pokonać, więc od razu zabraliśmy się za pokonywanie parkuru.
- Cameron, leć pierwsza - zarządziłam bardzo ciekawa jak poradzi sobie izabelowaty. Miał bardzo miękki, lekki galop, szedł równym tempem i nie gnał na przeszkody. Całość na czysto. Drugi był Trevor. Pomimo tego, że Altek napalił się trochę możliwością skakania, obyło się bez zrzutek. Przyszła kolej na mnie. Poprosiłam koniowatego o galop i ustawiłam sobie tempo. Szedł spokojnie, dokładnie reagując na moje sygnały. Tak niskie przeszkody były dla niego jedynie rozgrzewką, więc nie musiałam się za bardzo martwić, że coś mu w trakcie odwali. Po przejeździe pochwaliłam i wróciłam do stępa. Chaos wyłamał przed ostatnią przeszkodą, przez co Christiane musiała powtórzyć najazd. Niestety za drugim razem też nie wszystko poszło dobrze i jeden drążek zwalił się z głuchym stuknięciem na piasek kwarcowy. Na szczęście mieliśmy naszą kochaną Blance, która dzisiaj nie jeździła a pełniła funkcję naszego ''poprawiacza przeszkód''. Magnetic przejazd na czysto i wszystkie przeszkody podniesione do klasy P. Pierwszy Rolls Royce, następny Alternative, Magnetic i na koniec Chaos. Tym razem nie obyło się bez drobnych buntów i zrzutek, lecz ostatecznie jeźdźcy poradzili sobie z zadaniem.
Przeszkody powędrowały aż o 30cm w górę i teraz przyszedł czas na mnie i Kraka. Tutaj ogier poczuł adrenalinę i już na pierwszej przeszkodzie próbował przyśpieszać. Wysiedziałam to jednak w myślach licząc kroki i wypuściłam go dopiero w odpowiednim momencie robiąc nad przeszkodą wysoki pół siad. Podobnie było z kolejnymi dwoma przeszkodami, po których kary nieco ochłoną i przestał się napalać. Stacjonata jak i szereg po niej poszły na czystko, chociaż mało brakowało a przy drugim członie hanower by się nie wyrobił. ''Straszny'' tripplebarre sprawił najwięcej kłopotu, przez co ogier próbował go wyłamać. Zareagowałam jednak w porę i mocniej posłałam go do przodu, pilnując przy tym na łydkach. Po udanym skoku poklepałam go po szyi i pozwoliłam zwolnić. Byłam z niego zadowolona, toteż nie kazałam mu jechać całości jeszcze raz.
Po rozstępowaniu konie udały się do stajni, gdzie zostały rozsiodłane, odziane w derki i wypuszczone na wybieg a my udaliśmy się na odpoczynek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz